Cukier nie krzepi. A słodziki? Dziś – sukraloza. Uwaga, zawiera lokowanie produktów.

Podatek cukrowy nam wprowadzono jakiś czas temu. Oczywiście po to, żebyśwa zdrowe byli. Bo cukier jest „be”, wienc czeba (nie poprawiać, proszę) go opodatkować.

Tak, cukier wcale nie „krzepi”, ani nie „wzmacnia kości”, jak wmawiała pewna przedwojenna reklama. Cukier spożywany w nadmiarze powoduje wiele szkód dla zdrowia i jest to wiedza dość powszechna. Toteż nie o to mi chodzi. Problem mam ze skutkami podatku cukrowego. Otóż od czasu jego wprowadzenia, nektary owocowe, które dotychczas w składzie miały cukier, teraz mają cukier i sukralozę, albo w ogóle samą sukralozę. Czemu widzę tu problem? Ano po kolei.


Najpierw co to jest ta sukraloza i dlaczego budzi moje lekkie wąty?

Upraszczając, sukraloza to przerobiony chemiczne cukier, w którym grupy -OH zastąpiono atomami chloru. Jakoś tak się dotychczas działo, że wszelkie chlorowane pochodne, pomimo ich odporności chemicznej i innych fajnych własności chemicznych, ostatecznie okazywały się szkodliwe dla nas i środowiska. Sukralozie nikt tego dotąd nie udowodnił, wręcz uważa się, że jest ona nieprzyswajalna, więc bezszkodowo przechodzi przez nasz organizm. Brzmi to fajnie i zachęcająco – żresz słodkie, masz to miłe wrażenie słodyczy na języku, dogadzasz podniebieniu, a kalorie Cię przy tym nie obsiadają, słodzik wychodzi drugim końcem, bez zawadzania o Twój organizm. Kapitalne! Tylko, że ja pamiętam jak to w latach 90 i chyba trochę wcześniej, tłuszcze trans, były tak samo „obojętne” dla naszego organizmu. Niedawno się okazało, że jednak nie są obojętne. Czas pokaże jak będzie z sukralozą (tak, wiem, to inna grupa substancji, nie tłuszcz).

Na razie „na szybko” Google Scholar podsuwa nam wynik np. taki:
https://www.ptfarm.pl/pub/File/Bromatologia/2014/Bromatologia%201-2014%20cala%20popr%20-%20do%20internetu.pdf#page=98

Piszą tam na str. 105 i 106, m.in. to:
„Dieta w której pełne ziarna zbóż izokalorycznie zastąpiono mąką i sukralozą sprzyjała zmniejszeniu zawartości białka i tłuszczu w mięśniach, popiołu w wątrobie, spadkowi stężenia frakcji α1-globulin oraz aktywności AST w surowicy badanych zwierząt.”
„Spożycie sukralozy może być przyczyną nasilenia przemiana katabolicznych w mięśniach.” - Ślicznie. Znaczy to, że sflaczałe młode pokolenie (wspominali o tym dyskutanci pod tekstem o futbolu), będzie sflaczałe jeszcze bardziej.
A do tego gdzieś indziej, tylko nie pamiętam gdzie, czytałam, że sukraloza nasila chęć na słodkie oraz insulinooporność. Oraz zmniejsza ilość dobrych bakterii w jelicie. Tak, to ostatnie TEŻ może mieć szereg niemiłych skutków.

Wracam do cukru. Jedzony w nadmiarze nas wręcz truje. Co zatem zrobił ustawodawca? Opodatkował owo trucie, ale tylko w napojach. Tak rzekomo troskliwemu ustawodawcy zwisa cukier dodawany do: keczupów, salami, musztard, sosów „na słono”, parówek, wędlin, sałątek, surówek, kiszonej kapusty oraz innych z założenia niesłodkich wyrobów przemysłu spożywczego. Tym samym ustawodawca NIE zrobił JEDNEJ prostej rzeczy, która by pozwoliła uchronić nas przed zjadaniem niechcianego cukru w w/w wyrobach. Przecież to logiczne – gdyby nie było cukru w parówkach, surówce czy musztardzie, to z łatwością byśmy sobie bilansowali przyjmowaną ilość cukru w napojach. Tj. jak wiem, że nie ma cukru w mojej bułce czy chlebie (chwilowo pomijam ich indeks glikemiczny, idzie mi o sacharozę DODANĄ w czasie wytwarzania tych pokarmów), to wiedząc ile cukru na dobę potrzebuję, WIEM też JAKĄ DAWKĄ cukru sobie posłodzić herbatę, żeby nie przesadzić z ilością przyjmowanej sacharozy. - Mam wpływ na ilość spożywanej sacharozy.

Nasz drogi (oj, kosztowny!) ustawodawca zadziałał jednak nieco irracjonalnie (eufemizm). Opodatkował bowiem cukier w napojach, co doprowadziło do… zastąpienia opodatkowanego cukru w tych napojach - słodzikami, w tym inkryminowaną sukralozą. Czyli zły wpływ szkodliwej substancji, zły, ale ZNANY (a skoro znany, to wiemy jak się przed tym złem bronić) zastąpiono czymś nowym, o czym nie mamy pewności, że jest bezpieczne. Uroczo.

Lokowanie produktu: obecnie, z tych nektarów z czarnej porzeczki, które widziałam, sukralozy NIE zawiera tylko Tymbark. Nektar z grejpfruta muszę kupować u Szkopa, bo w ofercie polskich sklepów nie ma tego akurat nektaru z samym cukrem, bez sukralozy. Koniec lokowania produktów. (Uwaga: nie płacą mi za reklamę).

Nektarów się dużo nie pija, ale dlaczego muszę tak bardzo kombinować chcąc uniknąć owej dla mnie podejrzanej sukralozy? Dlaczego działając niby to w zbożnym celu zmniejszenia spożycia cukru przez tenkrajowe pogłowie, nie zakazano używania cukru w wyrobach „na słono” (wymienionych wyżej oraz wielu innych)? „Niewidzialna ręka rynku” jakoś się tu nie sprawdza, bo realnie dla kupującego nie ma wyboru. Ten Tymbark jest najdroższy (moja sprawa na co przefukuję kasę), więc trudno go dostać. Trudno jest znaleźć także bezcukrowe i bezsłodzikowe majonezy, keczupy, przeciery i masę innych „słonych” rzeczy. Piwo bezalkoholowe jest już prawie w „każdym gupim” sklepiku na wygwizdowie, a bezcukrowe sosy i trwałe „sklepowe” wędliny są dosyć rzadkie, a w każdym razie trzeba się żmudnie wczytywać w ich składy. Czyli co? Z tym zdrowiem to był pic, drogi ustawodawco?